Instagram

14 maja 2015

Fenologia - dlaczego na podkarpackim polu nie ma "nowalijek"

W dzisiejszych czasach, kiedy wszystkiego chcemy więcej, szybciej i bardziej, tęsknota z nowalijkami pojawiająca się już w lutym wydaje się być normalnym odruchem ludzkim. Nasze marzenia o rzodkiewce, sałacie czy botwince możemy niemalże natychmiast zrealizować idąc do tego czy innego marketu. Ale czy to co tam nabędziemy to na pewno będzie to o czym marzymy?

Na temat szkodliwości "zaazotowanych" nowalijek już pisaliśmy - nowalijki.
Tym razem będzie o uprawie i cierpliwości...

 


Rolnik w Polsce prowadzi uprawy w umiarkowanej, przejściowej strefie klimatycznej, czyli musi uwzględnić występowanie pór roku o różnej temperaturze średniej, temperaturze minimalnej i maksymalnej oraz różne rodzaje i sumy opadów. Musi uwzględnić zmiany nasłonecznienia czy w reszcie różną długość dnia i nocy. 
Czyli praktycznie rzecz biorąc w gruncie, w sposób naturalny nie da się w Polsce uprawiać bananów ani ananasów, a rzodkiewka w lipcu prędzej zakwitnie niż nada się na kanapkę.
Oczywiście rozwój technologii rolniczej daje nam ogrom możliwości; tunele szklane i foliowe, ogrzewane, zaciemniane, doświetlane, agrotkaniny, folie, odmiany modyfikowane w kierunku szybszego wzrostu i rozwoju czy większej mrozoodpornosci.
Pytanie: jak daleko można zmodyfikować sposób uprawy, żeby nie stracić nie tylko właściwości uprawianych roślin, ale przede wszystkich ich walorów smakowych?

Kupując nowalijki w lutym nie możemy się spodziewać, że będą one tak samo smaczne jak wyhodowane dwa miesiące później. Nie możemy się też spodziewać, że w grudniu uda nam się gdzieś kupić polską, ekologiczną botwinkę.
Należy pamiętać, że uprawa ekologiczna jest dużo trudniejsza od konwencjonalnej, a uprawa ekologiczna nowalijek pod osłonami to jeszcze większa sztuka. W tunelu foliowym/szklanym panują specyficzne warunki - ciepło i duża wilgotność, idealne do rozwoju grzybów powodujących choroby roślin. Bez konwencjonalnych środków chemicznych walka z nimi jest dużo trudniejsza. Według formalnych prawideł rolnictwa oficjalnie uznawanego za ekologiczne mam (oprócz preparatów pochodzenia roślinnego, które w nadmiarze też mogą być szkodliwe) do dyspozycji preparaty na bazie siarki i miedzi - dla wielu również kontrowersyjne.

Dlaczego, więc na podkarpackim polu nowalijki wyrastają tak późno?
Przede wszystkim dla tego, że jesteśmy małym rodzinnym gospodarstwem i daleko nam do ogromnych, profesjonalnych "fabryk żywności". Uprawiamy tradycyjnie i naturalnie.
Nadejście wiosny kalendarzowej czy astronomicznej nie wiele obchodzi rośliny. Reagują one na światło, wilgotność i temperaturę. Wiosną właśnie temperatura jest podstawowym czynnikiem ograniczającym rozwój nowalijek. Warunki klimatyczne bardzo różnią się w poszczególnych częściach Polski. Wiosna na podkarpackie pole przychodzi dość późno - np. w stosunku do Krakowa jesteśmy "opóźnieni" o jakieś 2 - 3 tygodnie. 
Nie mamy upraw pod osłonami. Tunelu foliowego używany tylko do przygotowania rozsady. Znacznie nas to "opóźnia" w stosunku do innych gospodarstw (także ekologicznych), ale pozwala nam to uniknąć używania siarki i miedzi - opryski preparatami siarkowymi stosujemy tylko w winnicy.
Warzywa uprawiane w gruncie, w trudniejszych warunkach rosną wolniej, ale mają więcej smaku, a to jest dla nas najważniejsze.
Unikamy odmian selekcjonowanych w kierunku podniesienia odporności na niskie temperatury - wysadzamy stare, tradycyjne odmiany warzyw (większość z własnych nasion), wszelkie "nowości" najpierw sprawdzamy w uprawie tradycyjnej.


Naturalny cykl sadzenia i zbioru ma dla nas również wartość sentymentalną. Jest rodzajem swoistego buntu przeciwko pośpiechowi i bylejakości współczesnego świata. Przyjemność, na którą czekamy zawsze bardziej cieszy.
Nasi klienci rozumieją i doceniają nasze metody uprawy i cierpliwie czekają na ich wyjątkowe efekty.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz